Święty Ignacy – mistrz walki ze starym sobą
Zaktualizowano: 19 sty 2022
Święty Ignacy do jeden z “nieformalnych” patronów Drogi Odważnych. Życie upływało mu na hazardowych grach oraz częstych pojedynkach. Fascynowały go wojna i dworska sława, a jego największą rozkoszą były ćwiczenia rycerskie oraz chęć zdobycia wielkiej żołnierskiej sławy, dla której był w stanie poświęcić nawet życie powierzonych mu żołnierzy.
Ignacy a II RP
O przedwojennym polskim prezydencie Ignacym Mościckim krążyło jędrne porzekadło ludowe, którego nie będę może przytaczał, ale którego sens oddaje stwierdzenie, że ówczesny prezydent nic nie znaczy. Za to po śmierci Józefa Piłsudskiego, Mościcki okazał się sprawnym politycznym graczem i stał się jednym z głównych rozgrywających aż do tragicznego zgonu II RP we wrześniu 1939 r. Ale co to wszystko ma wspólnego ze św. Ignacym?
Po obejrzeniu filmu o naszym bohaterze pt. “Ignacy Loyola” zdałem sobie sprawę, że Inigo de Loyola, zanim stał się św. Ignacym, miał jedną wielką, pożerającą go, a nam facetom bardzo dobrze znaną, pasję – chciał bardzo wiele znaczyć w tym ziemskim świecie. I jak prezydent Ignacy Mościcki przeszedł drogę od Ignacego nic nie znaczącego do Ignacego wiele znaczącego, tak też Inigo – nieoczekiwanie pewnie dla samego siebie, acz zgodnie z zamysłem Pana – poszedł w kierunku odwrotnym. Ale zanim to wszystko się stało…
Ad maiorem Inigo gloriam
Inigo, jak na XVI w., prowadził mocno “rock'n'rollowy” tryb życia. Nosił długie włosy aż do ramion i różnobarwne stroje, zaś publicznie najchętniej prezentował się w pancerzu rycerza, nosząc miecz, sztylet i oręż wszelkiego rodzaju. Pragnął wspaniałej miłości do damy wielkiego rodu, coś w stylu historii miłosnej rodem z romansów rycerskich, w których się zaczytywał, ale nie przeszkadzało mu to bywać w domach publicznych, gdzie „miłość” mógł sobie kupić. Niby został ochrzczony, ale katolikiem był raczej bezobjawowym.
Gdy myślę o nim w tamtym czasie, widzę wielkie nienasycone ego, które chciało znaczyć więcej i więcej, do którego świetnie pasują słowa z książki „Pomiędzy grzechem a myślą” o. Szymona Hiżyckiego OSB: “Człowiek, traktujący świat jako przedmiot, który musi wziąć w swoje posiadanie, oraz pod zgubnym wpływem demona nieczystości, odnoszący się do innych ludzi w podobny sposób, ostatecznie zostaje opanowany przez nieumiarkowaną potrzebę posiadania: staje się studnią bez dna, czyli kimś, kto ma potrzeby nie do zaspokojenia, kto nigdy nie jest nasycony, kto jest szarpany ciągłym niepokojem”.
Pan Bóg mówi: sprawdzam!
Kulminacyjny punkt takiego życia nastąpił u Ignacego podczas obrony twierdzy Pampeluna w czasie wojny między Francją a Hiszpanią. Nasz bohater wreszcie miał swój moment! Nieśmiertelna sława wielkiego żołnierza, który z garstką straceńców rzucił wyzwanie przeważającym siłom francuskiej armii, była na wyciągnięcie ręki. Niestety podczas ostrzału twierdzy kula armatnia zmiażdżyła mu jedną nogę, a drugą raniła. Wojna się skończyła, marzenie prysło, pozostała samotność rekonwalescencji kulejącego już do końca życia człowieka, który mógł tylko obserwować z goryczą odchodzący miraż sławy. Teraz wszyscy wiemy, że to było zwrotne wydarzenie w jego życiu, ale czy wiedział o tym sam Ignacy?
Ad maiorem Dei gloriam
Wiedział to na pewno Pan Bóg i skorzystał z tej okazji. Bo gdy tylko doszło do zawalenia się całej budowli, którą tak pieczołowicie wznosił Inigo, została przerwana ciągłość tej niezdrowej tożsamości przyszłego świętego i w tę wyrwę w murze ego Ignacego mógł wejść Pan. Z całej przemiany Ignacego (bardzo plastycznie ukazanej we wspomnianym filmie) dla mnie najbardziej inspirująca jest ta praktyczna umiejętność zaprzęgnięcia swojego życia już nie do własnych żądz, niezdrowych pragnień i ambicji, których ziemski świat nie jest w stanie zaspokoić, lecz wola zaparcia się i porzucenia samego siebie na rzecz świadomego wyboru drogi pójścia za Panem. Ignacy bowiem w praktyce zrealizował to, o czym napisał inny wielki nawrócony, czyli św. Paweł, w liście do Efezjan: „trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości” (Ef 4, 22b-25).
To porzucenie dawnego Inigo, wyparcie się go, było radykalne i bezkompromisowe. Święty Ignacy nie targował się sam ze sobą ani z Bogiem o warunki przemiany, ale uparcie i nieustępliwie postami, pokutą, a nawet samobiczowaniem chciał zadośćuczynić Panu za swoje bezsensowne i pełne grzechu życie. Owocem blisko rocznej walki ze starym człowiekiem są „Ćwiczenia duchowe” oraz inne mądrości, z których jedna wydaje się szczególnie cenna: „Zmiana miejsca pobytu nie zmienia obyczajów. Jeśli niedoskonały nie opuści sam siebie, wcale nie będzie lepszy gdzie indziej, niż jest tutaj”.
Przezwycięż siebie!
Mnie samemu bardzo trudno jest porzucić choćby jeden drobny nawyk, o którym doskonale wiem, że jest dla mnie szkodliwy, a zły żeruje na tych moich ludzkich przywiązaniach, które nie pozwalają mi widzieć Boga w moim życiu. Dlatego dziedzictwo św. Ignacego nabiera dla mnie szczególnego znaczenia, a doskonałym jego streszczeniem są dla mnie słowa: „Przezwycięż sam siebie, bo jeśli zwyciężysz sam siebie, osiągniesz w niebie jaśniejszy wieniec chwały”.
Jeśli chcesz lepiej poznać Drogę Odważnych i jej patrona zapraszamy do aplikacji Droga Odważnych.
Comments