"Nigdy nie żałowałem, że pojechałem na Drogę Lwa" [wywiad]
Zaktualizowano: 24 lut 2023
Marcin Filipek rok temu wziął udział w Drodze Lwa. Kończy teraz Akademię Przywództwa. Czy było warto poświęcać tyle czasu i energii, by zaangażować się w te wydarzenia?
Czytaj także:"Facet dochodzi do wniosku, że chce coś zmienić". Droga Lwa i Akademia Przywództwa miejscem rozwoju
Droga Lwa – czas na trzy ważne wydarzenia
Marcinie, powiedz na początku kilka słów o sobie.
Jestem z Zielonej Góry, w tym roku kończę trzydzieści pięć lat, jestem kawalerem. W moim mieście angażuję się we wspólnotę Oikos Berit. Od zeszłego roku posługuję też jako nadzwyczajny szafarz Komunii Świętej. Przy ołtarzu zaś służę od dwudziestu pięciu lat. Z wykształcenia jestem matematykiem, a pracuję w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa.
Skąd dowiedziałeś się o Drodze Lwa?
W mojej wspólnocie jest dwóch mężczyzn – Marcin i Piotr, którzy byli na Drodze Lwa w zeszłym roku i potem wzięli udział w Akademii Przywództwa. Na pewnym spotkaniu wspólnoty dali świadectwo, jak wiele zmieniło się w ich życiu po tym wydarzeniu. Urzekło mnie zwłaszcza to, co mówił Piotrek. Miał on wtedy piątkę dzieci. Pod wpływem Drogi Lwa i Akademii zmienił wiele w swoim życiu: poukładał kwestie pracy, ma teraz czas dla dzieci i żony. Byłem pod takim wrażeniem, że ojciec piątki dzieciaków, ma przestrzeń na takie zmiany! I widziałem, że to zmiana realna, że inaczej funkcjonuje. Postanowiłem zatem sam wybrać się na kolejną edycję.
Co zostało w Tobie po Drodze Lwa? Mija już od niej przecież pół roku.
Bardzo mocnym doświadczeniem było dla mnie symboliczne oddanie Jezusowi rany ojca. Towarzyszyły mi dwa uczucia: pierwsze – w końcu nie czułem nienawiści, pretensji i żalu. Uświadomiłem sobie, że kwestia relacji z moim ojcem, którą przepracowywałem także na terapii, w końcu jest zamknięta. Drugim zaś był smutek, że jednak ta krzywda była: nieszczęśliwe dzieciństwo, brak miłości i czułości. Odkryłem, że to we mnie siedzi, że po prostu mam tę ranę i wpływa to na wiele aspektów w moim życiu.
Drugim elementem, który ze mną został, jest opowieść o Abrahamie i jego pragnieniach. Na jednym ze spotkań mojej wspólnoty, otrzymałem słowo po modlitwie, że Pan Bóg da mi żonę. Długo się o to modliłem, ale nic się nie działo w tej sprawie. Przestałem zatem na jakiś czas rozmawiać z Nim o tym. Na Drodze Lwa ten temat jednak wrócił i wylałem wszystkie moje pragnienia Bogu: żona, dzieci, dom z ogrodem, owczarek niemiecki, samochód… Oddałem Mu wszystkie moje pragnienia i mam przekonanie, że On chce, bym Mu o nich mówił.
Trzecia sprawa to kwestia mojej pracy. Zastanawiałem się, czy ją zmieniać. Na Drodze Lwa odkryłem to, że jestem człowiekiem, który podejmuje wiele zadań, ale nie jest w nich wytrwały. Usłyszałem, że mam z tym walczyć przez wierność. Stwierdziłem zatem, że zostaję w pracy. Poszedłem jednak z prośbą o podwyżkę i otrzymałem ją!
Czy na Drodze Lwa było coś, z czym się nie zgodziłeś?
Nie. Treści, które tam słyszałem, odpowiadały mi. Chciałem dać się poprowadzić przez ten czas. Chciałem zmiany w swoim życiu, wiedziałem, że prowadzący Drogę Lwa zajmują się tym od lat, więc nie miałem problemu, by im zaufać.
Półroczna Akademia Przywództwa – czy było warto?
Kończysz teraz Akademię Przywództwa, czyli półroczny kurs poszerzający tematykę Drogi Lwa. Jak oceniasz te miesiące?
Dzięki Akademii zacząłem pracę nad moimi fałszywymi przekonaniami, które wyniosłem z domu rodzinnego, że jestem niekochany, niewystarczający, niepotrzebny. Akademia pomogła mi to zdiagnozować i coraz więcej dostrzegam darów i talentów, którymi obdarzył mnie Pan Bóg.
Na teście osobowościowym ID16 wyszło, że jestem Prezenterem. Gdy skonsultowałem to z moimi znajomymi, to okazało się, że ten opis pasuje do mnie niemal w 100%! Lubię gromadzić wokół siebie ludzi, opowiadać i dzielić się swoim entuzjazmem.
Akademia Przywództwa dała mi konkretne wskazówki, narzędzia, wsparcie i modlitwę, by zmieniać swoje życie! Zacząłem inwestować w siebie! Nigdy tego nie robiłem. Nie szedłem za swoimi pragnieniami i teraz to się zmieniło!
Pracowaliśmy dużo nad emocjami. Uczyliśmy się, co tak naprawdę kryję się za tymi trudniejszymi uczuciami. Rozmawialiśmy także o nieczystości, która jest brakiem równowagi między miłością do siebie i innych. Zmagałem się z prokrastynacją.
To był wycisk. Często to było trudne i wymagające, ale my mężczyźni tego potrzebujemy. Cały czas miałem wsparcie: mężczyzn z mojej grupy, chłopaków z mojej wspólnoty. To naprawdę było pomocne w zachowaniu konsekwencji.
“Nigdy nie żałowałem, że pojechałem”
J
ak możesz podsumować ten czas Drogi Lwa i Akademii?
Rozeznałem, co jest dla mnie ważne i dążę w tym kierunku. Robię coś, nie ze względu na innych, jak często robiłem – człowiek bez własnego zdania. Nie godzę się na bylejakość. Chcę czegoś więcej. Budować moje prawdziwe ja i iść za Panem Bogiem, który ma dla mnie wspaniałe rzeczy.
Półroczna Akademia, która składała się z sześciu zjazdów w Warszawie oraz regularnej pracy własnej, oraz spotkaniach online, była dla mnie dużym wysiłkiem. Od momentu wyjazdu z Zielonej Góry do powrotu, nasz wyjazd trwał dwadzieścia pięć godzin! Remonty torów i dworców mocno wydłużały naszą podróż, ale to tylko zwiększało wartość tego czasu. Nigdy nie żałowałem, że pojechałem!
Dziękuję za rozmowę! Zapraszamy na kolejną edycję Drogi Lwa, która odbędzie się od 3 do 5 marca w dolnym kościele parafii Wniebowstąpienia Pańskiego w Warszawie. Szczegóły i zapisy: www.drogalwa.pl.
Commentaires