Droga Lwa, którą szedłem i pójdę
“Droga Lwa” Anno Domini 2022 zbliża się szybko. Jest już blisko – jak przez sień. Wielu braci przygotowuje ją pilnie, promuje, zaprasza, zachęca do udziału, opowiada o niej, dzieli się jej przeżywaniem, czasem i miejscami, przez które nas prowadziła. Ja też tam byłem...
Czytaj także: "Droga Lwa" wiązała się u mnie z przełamaniem lęków, niepewności i wyjściem poza strefę komfortu
Droga na Drogę
Wydaje się, że było to tak dawno temu. Sporo detali poprzedzających pierwszą “Drogę Lwa” wyblakło, jakby miała ona miejsce w poprzednim życiu… Spotkanie braci ze wspólnoty Drogi Odważnych, pierwszy kontakt z ich charyzmatem, taniec pragnienia i tęsknoty za czymś innym, czymś więcej niż dotychczas. Opór przed naruszeniem nawyków, wyjściem poza znany świat wydeptanych ścieżek i względnego komfortu.
Trwało to szereg miesięcy. Potem ogłoszono pierwszą “Drogę Lwa”. Nie paliłem się do niej, nosząc w sercu schowaną na granicy niepamięci. Lecz gdy w rozmowie z jednym z moich chrześniaków-studentów doznałem niespodziewanej impresji, że mogłaby być dobra dla niego – słowa pojawiły się same: “Wiesz, jest taki event tylko dla mężczyzn. Brzmi dość ciekawie. W sumie to nie zamierzałem jechać, ale jeśli pojedziesz ze mną – pojadę i ja. To jak – jedziemy? Zapraszam…”
Spotkanie
I pojechaliśmy, by spotkać dobrze ponad setkę innych mniej lub bardziej kosmicznych chłopaków. Ja przyjechałem padłszy ofiarą swojego własnego ultimatum, chrześniak – bo wuj zafundował mu ciekawą przygodę, niektórzy dlatego, że żony im kazały albo znajomi obdarowali ich biletami i nie wypadało odmówić. Były też zapewne inne, liczne i znacznie bardziej nabożne powody przybycia. Byliśmy tam młodsi i nieco starsi, uczesani, rozwichrzeni i łysi, grzeczni „ptysie”, gniewni zawadiacy, wrażliwcy i machos, cywile i księża tudzież różnobarwni mnisi… Zagrała muzyka, powiał Duch, popłynęło uwielbienie i stało się jasne, że ważniejszym od spotkania siebie nawzajem będzie tam dla nas „randka” z własnym, męskim sercem i historią jego sercowych spraw.
Czytaj także:
Wsłuchanie
Mówcy byli dobrze przygotowani i zgrabnie opowiedzieli nam o sobie oraz o nas, swoich i naszych marzeniach oraz doświadczeniach próby sięgania po nie. Dali świadectwo usilnych poszukiwań Bożej woli odnoszącej się do konkretnych sytuacji życiowych, jak i brawurowych eksperymentów inspirowanych tym rozeznaniem. Mimo że mówili do mnie ludzie młodsi ode mnie, których doświadczenie życiowe łatwo byłoby zlekceważyć, czułem, że byli bogatsi o przeżycia w obszarach, gdzie mnie nigdy jeszcze nie było. Wszystko to wywiedzione było ze znanych mi dobrze Słów natchnionych Duchem, a odczytanych dzikim, męskim sercem bijącym w pragnącym służby męskim ciele.
Refleksja na Drogę
Nie każde męskie serce umie czytać jednakowo biegle. Niektóre ledwie składa literki, bo nikt go czytać nie nauczył. W trzy dni Drogi zasmakowujesz jednak podstaw sercowej gramoty i stawiasz sobie parę nieskomplikowanych pytań z zakresu własnej tożsamości, sposobów jej funkcjonowania i głęboko pożądanych zmian. Niektóre odpowiedzi będą nieoczywiste, trudne lub chwilowo nie pojawiają się wcale, bo wymagają więcej czasu i Twojej pracy. Jeśli jednak poczujesz zew lwiego serca, które masz w piersi od Lwa-Ojca – zawalczysz o Twoje odpowiedzi. Niektóre okażą się potem niekompletne, częściowe, by poprowadzić Cię z czasem do tych bardziej doskonałych i ostatecznych.
Krok naprzód
Może i Ty – jak ja parę lat temu – zasmakujesz w poszukiwaniach na Drodze. Wstąpisz do Akademii Przywództwa, by stać się bardziej sprawczym w życiu osobistym. Może doświadczenie braterstwa zaprowadzi cię do życia wspólnotowego w Przymierzu Odważnych. A może z czasem zechcesz pójść jeszcze dalej i poprowadzić młodszych braci twoim doświadczeniem Drogi w ich własne Drogi – podobne do Twojej, choć jakże inne, bo absolutnie unikatowe, jak każdy z nich. Bądź pewien, że idąc ramię w ranię z braćmi i dając się prowadzić po Drodze sam poprowadzisz innych, bo tak konstytuują Cię męskie relacje syna, brata i ojca, do których jesteś – jak my wszyscy – stworzony i powołany.
I co dalej?
Byłem na pierwszej “Drodze Lwa” w Oxford Tower. Byłem i na ostatniej, polowo-obozowej w Serpelicach nad Bugiem, gdzie prowadziłem małą grupę braci – bodaj wszyscy z nich, z Bożą pomocą ukończyli Akademię, a niektórzy formują się na liderów. Teraz pojadę znowu – każda “Droga Lwa” jest inna – może ktoś z moich wcześniejszych uczniów będzie tam moim mistrzem? Wszak najwięcej uczy się nauczający, a otrzymuje obdarowujący. To jak – jedziemy? Zapraszam…
Szczegóły i zapisy znajdziesz pod tym linkiem: www.drogalwa.pl
Comments